Na działce u Heńka Hryszkiewicza, ni z tego, ni z owego zaczęliśmy rozmawiać o zasadności stosowania specjalnych koszulek do wyciskania. Paweł niedawno był świadkiem poważnego wypadku, sam startował w koszulkach - wie na ten temat bardzo wiele. Jego zdaniem z koszulek należałoby zrezygnować. Piotr, jak zawsze przekorny, wcielił się w rolę oponenta.
Piotr
Moje argumenty ZA stosowaniem koszulek (w sierpniu ubiegłego roku).
- Nie da się zatrzymać progresji wyników. Ludzie nie pogodzą się z tym, że nagle rekordy znacząco się obniżą.
- Koszulki chronią przed kontuzjami, bo "przenoszą siły", zmniejszają naprężenia mięśni, stawów i ścięgien.
- Całkowicie negowałem wtedy argumenty Pawła o charakterze estetycznym. Nie ma znaczenia, jak zawodnik wygląda - twierdziłem. Nie ma też znaczenia, że "zwykły paker" nie może się porównać z mistrzem, bo po prostu nie posiada mistrzowskiego sprzętu.
- Kwestionowałem znacznie ceny koszulek, twierdząc, że im więcej osób będzie je stosować - tym bardziej ceny zmaleją.
Paweł miał mocne argumenty PRZECIW. Oto one:
- Nawet dobrze dobrana i prawidłowo założona koszulka będzie inaczej działać w zależności od budowy zawodnika. Dobierając koszulkę dla indywidualnego zawodnika mamy możliwość manewru jedynie w rozmiarze oraz twardości koszulki. Problem tkwi w kroju, który dla wszystkich rozmiarów danego producenta koszulek jest jednakowy natomiast każdy zawodnik ma inna budowę anatomiczna. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo złego dopasowania koszulki mimo, że pozornie wszystko się zgadza.
- Najnowsze rozwiązania pozwalają na zwiększenie wyników o 25% a nawet więcej, co wywołuje proporcjonalnie większe naprężenia w "odsłoniętych" stawach biorących udział w ćwiczeniu. - Wyciska się więcej niż przewiduje fizjologia, dlatego zwiększa się ryzyko kontuzji.
- Koszulki powodują bardzo negatywne samopoczucie niektórych zawodników (uczucie skrępowania).
- Często przyczyniają się do urazów zewnętrznych skóry np. wżery pod pachami.
- Proces zakładania koszulki zawsze w jakimś stopniu męczy zawodnika oraz powoduje jego dekoncentrację przed podejściami.
- Błędne, praktycznie niezauważalne, założenie koszulki może doprowadzić do zachwiania prawidłowego toru ruchu podczas wyciskania. Jak dotąd, znane mi są bardzo niebezpieczne urazy zawodników, wynikające ze zmiany toru ruchu sztangi najczęściej podczas opuszczania ciężaru. W takich przypadkach sędzia nawet nie zdąży wypowiedzieć komendy "zabierz", natomiast obsługa asekurująca nie zawsze jest wstanie przechwycić sztangę prowadzoną w ostatniej chwili po niebezpiecznym torze. Kończy się to najczęściej przeniesieniem sztangi na twarz lub na brzuch. Przy dużych ciężarach typu 200-400kg może dojść do poważnych urazów, czego sam byłem już świadkiem.
- Konstrukcja koszulek jest taka, aby najbardziej oponowała w optymalnym punkcie opuszczenia sztangi. W pozostałych punktach jej oddziaływanie jest słabsze, toteż nawet przy założeniu, że koszulka jest dobrze założona, dobrana i pasuje do budowy ciała zawodnika istnieje ryzyko, że koszulka zmieni tor ruchu uciekając z optymalnego punktu opuszczenia.
- Najlepiej pomagają dobrze dopasowane koszulki, co wywołuje niekiedy zaburzenia krążenia oraz problemy z oddychaniem. Sam startowałem w takiej koszulce firmy INZER (EHPHD). Między podejściami musiałem mieć masowane ramiona, ponieważ krew nie przepływała prawidłowo, drętwiały mi dłonie, pomimo, że przez cały czas między podejściami ramiona utrzymywałem przed sobą pod kątem prostym do tułowia, aby zmniejszyć ucisk tętnic ramiennych. Ponadto po każdym podejściu musiałem ściągać koszulkę spod pach, ponieważ przy zastosowaniu dosyć mocnego mostka dochodziło do podsuwania koszulki pod brodę. W moim przypadku nie było mowy o zapięciu pasa, ponieważ już w ogóle nie mógłbym oddychać. Koszulka pozwalała mi opuścić ciężar 190 kg, wyciskałem w niej 212,5 kg a bez niej 205 kg Pomagała mi zaledwie 10 kg czyli około 5%. Jest to ewidentny przykład niedopasowania koszulki do budowy ciała. Wynika to przede wszystkim z mojej budowy ciała, oraz stosunkowo gęstych mięsni, które niewiele zwiększały swój przekrój poprzeczny podczas skurczu.
- Jakość i typ mięśni - to kolejny parametr eliminujący wszechstronność zastosowania koszulek. Doskonałym przykładem maksymalnego wykorzystania koszulki jest wielokrotny mistrz Polski w wyciskaniu na ławce Wojtek Grabowski, który posiada zupełnie inny typ umięśnienia niż ja, dzięki czemu koszulka leży na nim "jak ulał" i pomaga mu poprawić wyciskany ciężar w znacznie większym stopniu. Ważnym elementem pozwalającym na wypracowanie tak wspaniałych wyników jest również pozytywne nastawienie Wojtka do koszulek oraz częste stosowanie ich na treningach.
- Negatywną sprawą są również walory estetyczne podczas zawodów sportowych. Na pomost wychodzi ściśnięty do granic rozsądku zawodnik z uniesionymi do przodu ramionami. Kiedyś siedząc wśród publiczności podczas otwartej imprezy wyciskania sztangi usłyszałem głosy z publiczności: "A ten, co? Udaje lunatyka? Czemu tak łapy przed sobą trzyma jak podchodzi do sztangi?" Tak naprawdę, to mało kto potrafi opuścić ramiona w ciasnej koszulce. Dla laika wygląda to wręcz śmiesznie. Ponadto gdzie zaginęło przesłanie pojęcia "sport"? Gdzie ta widowiskowość? Dlaczego publiczność ma oglądać zapakowanych niczym w kaftany bezpieczeństwa zawodników, zamiast mieć możliwość wytypowania zwycięzcy obserwując jego budowę ciała? Dlatego właśnie wśród publiczności na zawodach wysokiej rangi znajdują się w większości tylko ludzie ściśle związani z tą dyscypliną. Pójdźmy w kierunku boksu zawodowego i pozwólmy się zawodnikom zaprezentować w nieco luźniejszych strojach.
- Nasuwa się pytanie: dlaczego sam stosowałem koszulki, czyżby były jakieś zalety? Startowałem w czasach, gdy królowały koszulki firmy INZER, które pomagały znacznie mniej niż koszulki TYTAN. Koszulki przede wszystkim gwarantowały mi zachowanie odpowiedniego czasu zatrzymania sztangi na klatce piersiowej, oprócz tego jeszcze ciut poprawiały wynik. Wyniki były bardziej wyrównane a każde 2,5 kg odgrywało dużą rolę. W różnych koszulkach firmy INZER nigdy nie dochodziło u mnie do niebezpiecznych prowadzeń sztangi, ponieważ dbałem o wzmacnianie mięśni wspomagających, które stabilizują ruch podczas wyciskania w koszulce (O TYM TRENINGU OPOWIEM W KOLEJNYM MUMERZE). Trudno mi powiedzieć, jakie wyniki bym osiągał w TYTANIE, ponieważ w 2004 roku zakończyłem karierę wyciskacza bez jakichkolwiek kontuzji.
Minęło kilka miesięcy...
Piotr
Pojechałem na fajne lokalne zawody do Brwinowa. Na sztandze było dwieście kilogramów. Zawodnik w koszulce. Opuścił sobie gryf dokładnie na grdykę! Asekurujący zareagowali błyskawicznie, ale i tak za późno. Zawodnik stracił przytomność, ocknął się, widział niewyraźnie i na czarno-biało. Długo leżał zdziwiony tym, co się stało. Miał kłopoty z oddychaniem, a szyja bolała go niemiłosiernie. Na szczęście okazało się, że nie miało to później poważniejszych konsekwencji. Oglądałem w życiu wiele zawodów sportowych, ale to, co zobaczyłem dało mi wiele do myślenia. To nie jest w porządku! Poświęcając się wyciskaniu możesz oczywiście spodziewać się jakiś kontuzji, zwichnięć, złamań, ale są to kontuzje, które nie zagrażają zdrowiu. Nie spodziewasz się, że kawał żelaza spadnie ci na szyję, kiedy będziesz leżał bezradny, jak kawka na ławce. Przestało mi się to podobać! A potem wrócił z zawodów Tomek i zobaczyłem, jak wygląda twarz i szczęka, na którą poleciało dwieście sześćdziesiąt kilogramów. Jak goją się szwy na dziąsłach, jak... Wystarczyła odrobina jedynie wyobraźni, żeby zobaczyć jak to mogło wyglądać w gorszym wariancie. To przeważyło szalę - uważam, że nie powinno się startować w koszulkach. Inna sprawa, czy to jest realne?
Opracował: Paweł Giłka & Piotr Szymanowski - redaktor naczelny SDW |
|
|
|
 |
|
|